Ahh to codzienne życie, problemy
i przyjemności, smutki
i radości, gotowanie, pranie i sprzątanie ,zdrowie i uroda, czasem i choroba...
Mimo, ze w życiu bywa rożnie lubię żyć i życie lubić :)
Następna opcja szybkiego posiłku- Łosoś z mango, papryka i słodkim sosem chili.
Potrzebujemy:
150g filetu z łososia
1/4 czerwonej papryki
3 łyżki słodkiego sosu chili
1 łyżkę mieszanki Mediterrane
Łososia posypujemy przyprawa. Paprykę kroimy w drobna kosteczkę, mango obieramy i również kroimy w kosteczkę lub obieramy nożykiem do jarzyn. Ja osobiście wolę wersje z cienkimi paseczkami. Łososia gotujemy lub smażymy , ja podgotowuje na parze, a następnie podpiekam aż skorka i wierzch będą chrupiące. Paseczki mango i paprykę układamy na talerzu i polewamy sosem chili. Czas wykonania 10-15 min, a smakuje rewelacyjnie. Smacznego :) Przy 1 porcji korzystam z gotowego sosu chili, ale przy większej ilości robię o sama. Do wykonania sosu potrzebujemy:
2 papryczki chili
1 łyżkę suszonego chili
1/2 cebulki
1 mały ząbek czosnku
2 łyżki miodu ( obojętnie czy będzie płynny czy nie)
1/2 szklanki wody
1 łyżkę sosu sojowego
1 łyżeczkę octu balsamicznego
1 łyżkę soku z pomarańczy ( jeśli ktoś lubi kwaskowo może być cytryna)
1 łyżka oleju rzepakowego
1-2 łyżki maki ziemniaczanej- w zależności od tego jak gesty sos chcemy uzyskać
Cebulkę i chili siekamy na drobne kawałeczki i podsmażamy na oleju rzepakowym, do chwili zeszklenia się cebuli .Następnie dodajemy drobno posiekany czosnek, płatki chili, sos, sojowy, ocet balsamiczny, sok z pomarańczy. W 1/ 2szklanki wody rozpuszczamy make ziemniaczana i wlewamy na patelnie. Czekamy chwilkę, aż sos zacznie gęstnieć i dodajemy miód. Jeśli sos robi się za gesty możemy dodać troszkę wody. Ogólna konsystencja powinna być dość lejąca, ale wszystko zależy od tego co kto lubi.
Mieszanka Mediterrane, którą kupuje jest rewelacyjna, ale niestety nie jest dostępna zawsze i wszędzie:( dlatego poniżej zamieszczam skład i każdy może wykonać ja samodzielnie :)
Każdej przyprawy po 1 łyżeczce, liść laurowy 3szt. i 3 ziarna ziela angielskiego- w przypadku większej ilości dajemy więcej liścia laurowego i z.angielskiego, można dodać troszkę kopru włoskiego. Wszystkie składniki rozdrabniamy do uzyskania wielkości jaka nas interesuje.
Taka mieszanka nadaje się do wielu potraw no i nie ma potrzeby dodawania każdego składnika osobno :)
Kolejna propozycja szybkiego obiadu, albo kolacji przy winku :)
Składniki:
Filet z kurczaka
Sałata lodowa
Ogórek
Papryka czerwona
Cebula
Cebulka dymka- szczypior
Pomidory koktajlowe (większe)
Pomidory suszone
Oliwki wg.uznania- ja używam z czosnkiem.
Przyprawy: Główna przyprawa, którą używam to Mediterrane Gewürzmischung - czyli Śródziemnomorska mieszkanka ziół. Poza tym: pieprz, pieprz cayenne, chili, majeranek, czosnek i przyprawę Kebab-Gyros z Prymatu. Przygotowanie: Kurczaka kroimy w drobne kawałki, wrzucamy na rozgrzana patelnie z 1 łyżką oleju rzepakowego. 1 łyżkę przyprawy kebab-gyros, 1 łyżkę mieszanki Mediterrane oraz majeranek, pieprz i chili mieszamy w szklance wody, po czym wlewamy na patelnie. Smażymy tak długo, aż cala woda odparuje i zostanie nam tylko kurczaczek. W międzyczasie kroimy warzywka i mieszamy w miseczce. Do naszych warzyw dodajemy kurczaka i dopiero na końcu doprawiamy jeszcze mieszanka Mediterrane i cayenne jeśli jest taka potrzeba. Ja nie dodaje już soli ponieważ, w mieszankach jest jej wystarczająco dużo:) Smacznego :)
Przygotowanie: Pomidory świeże parzymy, obieramy ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki. Pozostałe warzywa również kroimy na mniejsze i blendujemy. Uważajcie, aby unikać pestek z chili, no chyba, ze ktoś lubi bardzo pikantnie :) Do rozdrobnionych warzyw dodajemy przecier pomidorowy, sok pomidorowy, ocet, olej. Wszystko dokładnie mieszamy, a następnie dodajemy drobno posiekany koperek, bazylie oraz natkę. Jeśli nie mam zbyt dużo czasu wrzucam przyprawy do blendera. Na samym końcu dodajemy paprykę ostra, sol i pieprz- trzeba uważać, aby nie przedobrzyć. Wstawiamy do lodówki na co najmniej 2 godziny. Gotowy chłodnik dekorujemy listkami bazylii i czosnkiem niedźwiedzim i podajemy sam lub z pieczywkiem.
Witam serdecznie, no i znowu nie
dodałam kolejnych wpisów na temat Lübz i okolic- no skleroza nie boli, ale jest
uciążliwa:) Dziękuje za przypomnienie i obiecuje poprawę :) W międzyczasie zaliczyłam
kolejny urlop, ale o tym w następnym wpisie. Nie mniej jednak obecny wpis ma
wiele wspólnego z urlopem. Miało być tak pięknie,
pogoda dopisywała...Pewnego dnia było 44 stopni w słońcu...Super sprawa,
jeziorko, plaża, lody, zimne piwko i wszystko byłoby super gdyby nie to okropne
zmęczenie, brak sil na cokolwiek. Z niedoczynnością tarczycy zmagam
się od kilku lat, zanim mnie zdiagnozowano biegałam od lekarza do lekarza
ciągle wysłuchują to lepszych diagnoz...a to, ze zmiana kraju, inne jedzenie- zła
dieta, problem z przystosowaniem się, syndrom jelita drażliwego, stres i
depresja, sugerowano nawet, ze mąż mnie bije:) Wszystko to, totalna
bzdura. Kilka lat temu podczas urlopu udałam się do
ginekologa-endokrynologa, który już na dzień dobry widząc moja twarz stwierdził
problemy z tarczyca. No i nie mylił się, po szeregu badan diagnoza była
jednoznaczna- niedoczynność tarczycy. Byłam załamana, ale jednocześnie szczęśliwa,
ze w końcu skończą się moje problemy. Przepisał leki i miało być lepiej. Minęły prawie 3 lata, w tym
czasie byłam leczona Nowothyralem i Dexametazonem. Po tym drugim czułam się
okropnie, a waga zamiast spadać ciągle wzrastała. W końcu moja gin kazała
mi przestać to brać. Zostałam tylko z Nowothyralem. Wyniki badan w miarę
w normie wiec lekarz rodzinny, u którego robiłam kontrolne badania nic sobie z
tego nie robił. Czułam się coraz gorzej, ale nikt
nic z tym nie robił. Do chwili ostatniej wizyty u pani gin, która stwierdziła,
ze cos tu jest nie tak... Wszystko niby ok, a ciąży jak nie było tak nie
ma. Wypisała skierowanie do
endokrynologa i poleciła ponoć najlepszego. Wszystko super, ale terminy jak w
Polsce...Dzwoniłam w czerwcu, a wizytę zaproponowano mi na listopad:) I od tego momentu zaczyna się
2 część tej niewdzięcznej choroby. Ok 10 dni po wizycie u gin
pojechaliśmy na urlop i mimo, że wszystko było super to był chyba mój najgorszy
urlop. Czułam się potwornie zmęczona, wstawałam rano i mogłam spać
dalej. Nie miałam siły ani ochoty na nic. Stan nie do opisania, nie wiem, co
musiałabym napisać, żebyście mogli poczuć się tak jak ja w tamtych
dniach. Kawę w domu wypiłam po 4 dniach, bo nie chciało mi się jej zrobić. Mało
tego nawet nie chciało mi się jej wypijać. Myślałam, że to upał, zmiana
miejsca, zmęczenie materiału , bo przed wyjazdem miałam dużo pracy. W końcu poczytałam trochę w necie
i wszystko wskazywało na to, że moja tarczyca zaczęła fiksować do reszty.
Nastepnego dnia wstałam rano i poszłam zrobić badania...Wyniki były
szokujące. Fakt byłam 10 po dostawieniu
Nowothyral - tak jak kazała gin, aby przenieść mnie na inne leki, ale nie
spodziewałam się, że tak szybko odczuje skutki- najwidoczniej ten lek wcale nie
działał, jak trzeba, a tylko trzymał przy( w miarę normalnym)
funkcjonowaniu. Po odebraniu wyników i
konsultacji z paniami w laboratorium sama zakupiłam Euthyrox 50 i zaczęłam go
brać. Po 3 dniach czułam się już znacznie lepiej, ale po powrocie natychmiast
udałam się do endokrynologa z błaganiem o szybkie przyjęcie. Nie musiałam czekać na termin
faktycznie lekarz okazał się rewelacyjny, zrobił badania, a na podstawie
badan z Pl stwierdził HASIMOTO:( Był w szoku, ze przez cały czas
nikt tego nie wykrył, ze cały czas Nowothyral przyjmowałam, a nie Euthyrox. Spodziewałam się tego(panie w laboratorium się
nie pomyliły), ale mimo to jakoś się podłamałam. Kurcze no… tyle czasu myślałam,
że się leczę, że będzie lepiej, a okazało się, że jest dużo, dużo gorzej. I tak właśnie od prawie 2 tygodni
jestem zdiagnozowaną Hashimotką na nowych lekach. Musze przyznać, ze czuje się lepiej…no
bynajmniej nie spiec całymi dniami i sił
witalnych trochę mi przybyło. Z tego co wiem, dawka będzie zwiększana i jeszcze minie sporo czasu zanim dojdę do siebie. Mam jednak nadzieje, ze w końcu wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Ja dopiero zaczynam walkę, na dzień dobry zmiana diety . Choć staram się odżywiać zdrowo to już dowiedziałam się , ze czekają mnie ogromne zmiany ...łącznie z tym, ze nawet kalafior, brokuły trzeba ograniczać- tego się nie spodziewałam! Na podstawie nowych informacji oraz własnych doświadczeń postaram się w miarę regularnie kontynuować watek Hasimoto, wiem, ze może to pomoc mnie i innym poszukującym info na ten temat. Jeśli ktoś z Was ma ochotę podzielić się swoimi zmaganiami z Hasi , udzielić porad, podpowiedzieć co i jak, albo najzwyczajniej w świecie wygadać się serdecznie zapraszam. Może jakieś przepisiki na pyszne zdrowe jedzonko :) Pozdrawiam serdecznie i liczę na odzew. W końcu w "kupie" raźniej ;)