wtorek, 11 lutego 2014

Raclette - uczta bez wysilku i godzin gotowania :)

No i za chwile środa , kurcze zaczynam się zastanawiać kiedy weekend minął ... noooo, ale muszę  przyznać, ze był bardzo udany. Piątkowe picie skończyło się w sobotę, natomiast w sobotę strzeliliśmy sobie raclette. Znacie??? Ponoć w Niemczech to już stare i nie modne heeh. My dostaliśmy kiedyś w prezencie i chyba 3 lata leżało... w końcu się przydało :) Trochę na łatwiznę poszłam, żeby nie spędzać pol dnia w kuchni (na kacu ;P ) Suma summarum świetna zabawa  no i każdy przyrządza to co lubi.




Fado stróż maluszka znajomych :)




Jedyny mankament to zbyt mały stół, a i stolik okazał się za mały tak wiec polowa miecha i warzywek na krzesłach stała.
Mimo wszystko bardzo fajna sprawa, dietetycznie  no może poza serem , ale ogólnie: warzywka, owoce, kilka marynat, mięsko wołowe i kurczaczek The Best .
Polecam gorąco- dosłownie bo siedząc 2-3 godzinki trzeba było się rozbierać :) 

Tym gorącym akcentem kończę dzisiejszy dzień i pędzę do wyrka, życząc wszystkim kolorowych snów, a przy okazji  milej środy. Dobranoc :)