Dobry wieczór,
Na początku chciałabym życzyć wszystkim
Pomyślności w Nowym Roku oraz przeprosić za brak wcześniejszych wpisów
chociażby z życzonkami, niestety w przeciągu ostatnich kilku dni jakoś
wszystko szło pod górkę.
Najpierw gotowanie szykowanie itd potem
mój kochany laptopik zaczął szwankować, jakby tego było mało
rozchorował nam się piesio:(
Tak wiec w Wigilijny poranek
spędziliśmy w poczekalni u weterynarza. Pierwszy dzień Swiat niby było
lepiej, wybraliśmy się na spacer po plaży no, ale pech ans nie opuszczał
i Fado zerwał ścięgno. Spacer zakończył się po 15 minutach no, a ze
dobrze nie było już następnego dnia byliśmy na Notfall - czyli taki
ostry dyżur. Nasze domysly potwierdzil lekarz- zerwane sciegno i
konieczna operacja :(
30.12 o 12:00 Fadko już leżał na stole, ok godziny 20:00 odebraliśmy naszego czworonoga, a wtedy raczej trójnoga. Niestety nie tylko ścięgno poszło, ale cała łękotka, która została usunięta:(
Noc była przerażająca, spaliśmy na raty bo Fado budził się piszczal, schodziła mu narkoza wiec był mocno ogłupiony. Tak na dobra sprawę zasnęłam o 9 rano i wstałam o 12 bo sąsiedzi burzyli betonowe schody...jakaś masakra :)
Odmówiliśmy kilku gości żeby zapewnić psiakowi spokój po operacji, ale mimo wszystko kilka osób było, tak wiec Sylwestra spędziliśmy bardzo spokojnie, ale milo :)
Cale szczęście wszystko poszło dobrze, wczoraj ściągnęli mu opatrunek i teoretycznie za 10 dni powinniśmy zgłosić się do zdjęcia klamerek( w przypadku dużych ras nie zakłada się szwów, tylko metalowe klamry).
Praktycznie dziś kolejny raz u weta byliśmy bo piesio zdążył oblizać sobie ranę co doprowadziło do infekcji i opuchlizny.
No i tak właśnie wyglądały nasze Święta, pierwsze w De ...tak sobie myślę, ze gdybyśmy byli w Pl może nic by się nie wydarzyło, no ale nie będę gdybać... takie życie raz jest dobrze, a raz źle :)
Najważniejsze, ze Fadek dochodzi do siebie :)))))